Nielegalny handel dolarami w Argentynie jest już chyba słynny na cały świat. Przy 25% inflacji Argentyńczycy nie kwapią się do trzymania oszczędności w rodzimej walucie i chętnie zamieniają ją na stabilnego dolara. Nie jest to na rękę argentyńskiemu rządowi, który stara się sztucznie utrzymać kurs peso wobec amerykańskiej waluty, a do tego stara się zmusić obywateli do trzymania oszczędności w krajowej walucie. Wprowadzona więc została ścisła kontrola transakcji na rynku walutowym i ograniczona ilość dolarów jakie obywatel może posiadać. Żeby legalnie zdobyć "zielone" Argentyńczyk musi mieć naprawdę dobry powód i do tego musi uzyskać błogosławieństwo władz. Przyjezdni natomiast są zobligowani do wymiany dolarów na peso po oficjalnym kursie niższym o około 1/3 od kursu wolnorynkowego. Jak się łatwo domyślić poza rządem nikt nie jest zainteresowany oficjalnym handlowaniem "zielonymi" i tu do akcji wkracza "błękitny rynek". Na całym świecie byłby on czarny ale nie tutaj, tutaj jest błękitny*. Sytuacja jest dosyć kuriozalna bo nielegalny rynek ma zupełnie legalną stronę internetową, na której można śledzić oficjalny kurs nieoficjalnej wymiany dolara.
Jak zatem nie przepłacać w Argentynie?
Jadąc z Europy czy USA najprościej przywieźć dolary w ilości wystarczającej na czas pobytu i skorzystać z możliwości "błękitnego rynku" - o czym za chwilę.
W podróży takiej jak nasza sprawa się trochę komplikuje (nikt przecież nie będzie woził tysięcy dolarów w gotówce przez 8 miesięcy).
Przede wszystkim dolary gdzieś należy zdobyć. Zależy nam na najwyższych nominałach, w miarę nowych i w dobrym stanie. Takie bowiem uzyskują najlepszy kurs w Argentynie. Zdobywać najlepiej jest w Urugwaju. Tam bankomaty wypłacają nowe studolarowe banknoty, niemal wszystkie prosto z drukarni. Co jednak gdy nie jedziemy przez Urugwaj? W dolary możemy się zaopatrzyć w Panamie i Ekwadorze, gdzie są one oficjalną walutą, a także w bankomatach w Peru i Paragwaju. Niestety w Panamie i Ekwadorze na codzień nie używa się nominałów większych niż 20USD. Po wielu prośbach w jednym z banków w Quito wyświadczono nam przysługę i wymieniono część naszych 20-tek na 100-ki i 50-ki. Jeśli przed Argentyną odwiedzamy Paragwaj mamy jeszcze jedną możliwość. W przygranicznych miastach możemy w kantorach wymienić nasze dewizy na peso argentyńskie po kursie bardzo zbliżonym do kursu blue z Buenos Aires. Takie rozwiązanie ma dwie zalety. - Wymiana jest oficjalna i legalna zatem nie musimy się obawiać fałszywych banknotów, nieuczciwych cinkciarzy i innych atrakcji związanych z nielegalnymi transakcjami. - Paragwajczyków nie interesuje wielkość nominałów jakimi dysponujemy. Jeśli więc mamy nominały poniżej 50USD w Paragwaju uzyskamy lepszy kurs niż ten w Argentynie.
Historia naszych dolarów była długa i dość pogmatwana, a to dlatego że nie mieliśmy jeszcze pojęcia o tych wszystkich niuansach, którymi się właśnie z Wami dzielimy. Większość naszych zielonych pozyskaliśmy w Ekwadorze w nominałach 20USD. Dzięki wspomnianej uprzejmości banku 1000 udało się wymienić na większe nominały. Pozostałe 20-ki wymieniliśmy w Paragwaju na argentyńskie peso. Gdy peso zaczęło nam się kończyć 100-ki z Ekwadoru wymieniliśmy na błękitnym rynku w Buenos Aires by po kilku dniach uzupełnić zapasy dewiz w Paragwaju świeżo wydrukowanymi "Franklinami".
Jak wyglądają transakcje na błękitnym rynku?
Chodząc turystycznymi ulicami dużych miast raz po raz słyszymy "cambio, cambio" co stanowi zaproszenie do transakcji. Gdy już zdecydujemy się u kogo chcemy wymienić pieniądze zaczyna się najciekawsze. Najfajniej było w Buenos Aires, gdzie transakcja przebiegała w iście filmowym stylu. Dżentelmen w skórzanej kurtce po ustaleniu kursu wymiany zabrał nas do pobliskiej kamienicy. Gdy pokonaliśmy bramę (oczywiście dzwoniąc domofonem w umówiony sposób ) i zaczęliśmy się wspinać po klatce schodowej, nasz przewodnik raz po raz naciskał poukrywane przyciski dając znać "kantorowi", że zbliża się z klientami. W końcu stanęliśmy przed dzwiami, dokładnie takimi samymi jak wszystkie inne w budynku. Umówiony sposób zapukania i zostaliśmy wpuszczeni do środka, a tam ukryty w prywatnym mieszkaniu, kantor. Z pancerną szybą, maszynami do liczenia pieniędzy i lekko obdartymi kanapami dla gości. Wymiana rozpoczyna się od kontroli "jakości naszych banknotów". Dwa zostały odrzucone ze względu na..... zabrudzenia powierzchni. Następnie dostajemy ekwiwalent naszych dolarów w peso. Też je dokładnie sprawdzamy czy aby nie ma tam jakichś fałszywek, po czym wymieniamy kilka banknotów ze względu na ich stan. Jak oni mogą wybrzydzać to my też, a co! Po skończonej transakcji przewodnik wyprowadza nas z budynku i bez słowa rozchodzimy się, każdy w swoją stronę.
Znacznie bardziej prozaicznie wyglądała wymiana w Bariloche gdzie zamiast haseł, tajnych przycisków i ukrytego kantoru, pani w pobliskim sklepie w zamian za dolary wręczyła nam peso bez zażenowania wyjęte z kasy:)
Z przyczyn oczywistych we wpisie nie zamieszczamy zdjęć:)
* Ciekawostką jest również sama nazwa - blue dolar, a nie dolar azul jakby się można spodziewać w hiszpańskojęzycznym kraju