Desayunos
Jeśli śniadanie to na słodko. Tosty z dżemem, medialunas ( słodkie rogaliki) lub facturas (ciasta, drożdżówki). Do tego kawa lub herbata. Dietetycznie i zdrowo ;)
Dulce de leche - alfajores, churros, cubanitos
O ile wołowina niepodzielnie rządzi na argentyńskich stołach, o tyle bez dulce de leche nie obejdzie się żadne śniadanie ani deser. W Argentynie 90% słodyczy robionych jest właśnie przy użyciu tej słodkiej masy. Dulce de leche to nic innego jak toffi czy masa kajmakowa, ale takiej opinii nie wolno nam wypowiadać na głos żebyśmy nie zostali uznani za heretyków. Dulce de leche jest bowiem jedyne i niepowtarzalne.
Jakież było nasze zaskoczenie gdy zamiast rurki z kremem, które jak się nam wydawało zobaczyliśmy na ulicznym straganie, sprzedawca napełnił nasze rurki... a jakże, dulce de leche! Poczucie zawiedzenia szybko ustąpiło jednak zachwytowi tym wynalazkiem :) Rurki z dulce często oblane są dodatkowo w czekoladzie, dzięki czemu przypominają kubańskie cygara. Stąd też ich zabawna nazwa, cubanitos :)
Dulce de leche wypełnia także pyszne churros, karbowane rurki z ciasta przypominającego gofry.
Pyszności można by wymieniać bez końca, ale nie można nie wspomnieć o najsłynniejszej słodkości z dulce. Alfajores to absolutny przebój Ameryki Południowej i długo zachodziliśmy w głowę czemu w Europie nigdy o nim nie słyszeliśmy. Alfajores są sprzedawane absolutnie wszędzie, w dziesiątkach postaci. Najpopularniejsza z nich to okrągłe ciasteczka, z "piaskowego" ciasta ( z mąki, miodu i migdałów), przekładane właśnie dulce de leche, czekoladą lub dżemem. Często oblane są ciemną lub białą czekoladą, obsypane orzeszkami lub wiórkami kokosowymi.
Nam najbardziej smakowały te przekładane dulce, w ciemnej polewie i z orzeszkami. Odmian jest jednak bez liku. Producenci, w tym także Milka prześcigają się w pomysłach, a każdy najmniejszy punkt gastronomiczny produkuje swoje, domowe alfajores. Podobnie jak z mate, tą słodkością szczycą się zarówno Argentyńczycy, jak i Paragwajczycy, Urugwajczycy oraz Chilijczycy.
Chocolate i submarino
Niektóre miejsca w Argentynie słyną również z czekolady. Rejon Siedmiu Jezior (Siete Lagos District), a zwłaszcza górski kurort Bariloche, porównywany do Szwajcarii nie tylko z powodu czekolady, to prawdziwy raj dla miłośników słodyczy. Argentyński Wedel nazywa się Havanna, ale w miasteczku co trzeci sklep to czekoladziarnia lub fabryczka czekolady, otwarta dla zwiedzających i wabiąca przechodniów zapachami świeżych wyrobów. Do każdej wystawy "przyklejamy się więc na glonojada" i z przyjemnością korzystamy z kolejnych degustacji. W zimny dzień trzeba spróbować argentyńskiej specjalności o zabawnej nazwie submarino (hiszp. łódź podwodna), czyli gorącego mleka z zatopionym kawałkiem czekolady. Wybór bombonierek, czekoladowego fondue, gorącej czekolady, lodów a jakże, czekoladowych i dziesiątek innych, smakowitych propozycji, przyprawia o zawrót głowy. Nie jest to niestety tania przyjemność, ale kto odmówiłby sobie troszeczkę...?
[caption id="attachment_12287" align="aligncenter" width="960"] Photo by Rapa Nui[/caption]Garapiñados - karmelizowane orzeszki ziemne
Cudowny, słodki zapach unosi się na ulicach. W chłodne dni nie można przejść obojętnie obok straganów oferujących gorące, aromatyczne orzeszki prażone w cukrze.
Helados
Argentyna to kraj imigrantów. Nie dziwi więc dostępność europejskiego jedzenia. Prym wiodą jednak potrawy włoskie. Do prawdziwej perfekcji doprowadzono tu zwłaszcza lody. To prawdziwe królestwo włoskich lodów! Każda porządna lodziarnia oferuje ponad 50 smaków, z czego przynajmniej 10 rodzajów czekoladowych i kolejne 10 dulce de leche. Od wyboru aż kręci się w głowie! Lody sprzedawane są tu najczęściej w styropianowych kubełkach i to w ilościach hurtowych. Argentyńczyk nie wyjdzie bez kilogramowego, no przynajmniej półkilogramowego, opakowania.